107
sto siedem magicznych kroków do domu. Od zawsze intrygowała mnie tajemnica i symbolika liczb. Czym dla mnie jest ów 107..? Na pewno jest to 107 wspomnień po stu siedmiu godzinach spędzonych z nią, zawile wędrujących po głowie sytuacji, uśmiechów, spojrzeń. Sto siedem stanowi również sumę oddechów wymienionych w jednym pocałunku, gdy twarz uspokaja się bliskością drugiej. Sto siedem minut wspólnego spaceru wśród rozkwitujących, parkowych drzew jest wystarczająca by wynagrodzić sto siedem samotnie spędzonych nocy. No i deszcz, sto siedem kropel oczyszczających nasze sumienia o poranku. Osiadając spokojnie niczym rosa na pościeli pomaga zmyć z niej wstyd naszych nagich ciał. W końcu nadchodzi czas gdy 107 godzin mija niczym 107 mrugnięć żwawych, dziecięcych oczu. Godzina 13,30 zwiastuje porę wymienienia sto siódmego gestu, sto siódmego pocałunku, sto siódmego spojrzenia – ostatniego. Potem tylko sto siedem myśli wyrysowanych palcem na gładkiej szybie autobusu, w trakcie mijania stu siedmiu krajobrazów. Jakże bym chciał nie myśleć o niczym, zatopić te wyrysowane myśli w miniętych krajobrazach lasów i gór. Przecież wracam do domu, nie muszę się niczym przejmować. Od stu siedmiu do zera, do niczego, do pustki… Wszystko, by wkrótce znów naładować się do 107 procent.